Hola gringos!
7.30 pobudka. Nic nas nie pogryzlo ani nie zjadlo o co byly pewne podejrzenia przed pojsciem spac ale i na to znalazl sie sposob - cerveza!
Sniadanie u lokalnego powiedzmy Niemca przynioslo od razu wycieczke na flamingi. 200 peso per osoba,30 stargowane. Senior z lodka zabiera nas plus 3 Niemcow - Mexicanow. Cala operacja trwac ma 2 godziny. Troche chmurzy srednio sie chce no ale coz. Wsiadamy.
Poczatek kiepski. Leje i wieje tak ze bez okularow nie da sie nic zobaczyc. Po ok 40 min doplywamy..oplacilo sie! Nie jestem wielka fanka ptakow ani Michal ale tysiace rozowych flamingow robia wrazenie. Podlywamy w miare blisko. Sa ogromne. Samce do 170 z taka sama rozpietoscia skrzydel. Poza tym pelikany, czarne czaple i mnostwo innych. Ornitologami nie jestesmy ale to bylo piekne jakby ogladac Krystyne Cz, o 14 w niedziele. W pewnym momencie nasz 150 kierowaca skreca w dzungle. Kolejny czad. Drzewa mangrowe i wewnetrzne zrodla....Po powrocie pakowanie i w droge. Ahoj